Paweł: Dwie osoby. I dwa światy. Z dwóch domów, dwóch mikro-światów. Nadchodzi moment połączenia. Synteza dwóch zupełnie różnych atomów. Ważniejsze od pytania “Co wyjdzie jako efekt tej syntezy?” jest pytanie “Jak ona przebiega?”.
Jest procesem - który można pozostawić samemu sobie. Jak sól rozpuszczana w wodzie (i na przykład tylko mieszać). Ale - można tez starać się świadomie angażować w przebieg reakcji. Być świadomymi chemii i zapanować nad chemią. Albo nie całkiem chcieć nad nią panować;)
Połączenie dwóch światów - przyszłego męża i żony - to również poznanie się ich rodziców. Kurtuazja i ciepłe słowa powoli, poprzez zdziwienie, emocjonalne pobudzenie, zaangażowanie w szczęście swoich dzieci, przekuwające się w zupełnie nową relację. Trójstronną.
Tworzy się nowy układ, nowe zależności pomiędzy jego elementami. Tka się tkanka społeczna. A dla nas diametralnie zmienia się rzeczywistość.
Kto inny dowodzi, kto inny jest najważniejszą relacją. Stajemy się równoprawnymi partnerami wobec naszych rodziców, bo sami wchodzimy w relację analogiczną do tej, w jakiej oni funkcjonują od dawna.
Dorota: Czy spotkania rodzinne muszą być męczarnią a sztywne konwenanse koniecznie zabierać radość z bliskich relacji?
Wydaje się, że niezależnie od naszych wcześniejszych wyobrażeń, niechęci do przesiadywania przy stole i rodzinnych ceremoniałów, obaw podsycanych pikantnymi opowieściami znajomych o scysjach z rodzicami w trakcie przygotowań ślubnych i popularności dowcipów o teściowej… MOŻE BYĆ INACZEJ.
Było inaczej!
Ku zdziwieniu i pewnej konsternacji naszych rodziców nie w gościnie u jednych lub drugich lecz w miłej włoskiej knajpce – doszło do pierwszego spotkania.
Jesteśmy mile zaskoczeni wzajemną otwartością, zaufaniem i sympatią. Poznajemy naszych rodziców od innej strony i z pobłażliwym zadowoleniem łowimy ich rozanielone spojrzenia zawieszone na nas.
Uczymy się tego, że warto mieć dobre oczekiwania i że różne przedślubne okoliczności mogą być dla nas miłą niespodzianką, błogosławieństwem i okazją do przezywania ważnych rzeczy i budowania głębokich relacji.
Nie obyło się bez wspominania, perorowania, ochów i achów ale taki już urok naszych rodziców! Cieszymy się, że jesteście!
Synteza atomów to proces zachodzący w gwiazdach (synteza atomów helu w inne pierwiastki - np. węgiel). Proces zawsze jest bardzo gwałtowny. Zapewne chodziło ci o łączenie atomów w związki (cząsteczki). Metafora chybiona.
OdpowiedzUsuńBardzo proszę o wyjaśnienie jak można zapanować nad chemią i na czym polega bycie świadomym chemii. Wydaje mi się, że jestem chemii świadomy (wiem, że istnieje i na czym polega), ale może powinienem uzupełnić swoją wiedzę i chętnie to zrobię.
Fajnie, że spotkanie przebiegło tak miło :) Też chciałbym mieć pewność, że tak będzie jak przyjdzie co do czego :P
Zaczynam lubić Twoją krytyczną błyskotliwość i celne punktowanie nieprecyzyjności;)
OdpowiedzUsuńChoć czasem i brak precyzji może tworzyć pożądaną retorykę... Na chemii się nie znam, więc się nie wypowiadam w tym temacie. ALe chętnie posłucham waszych polemik - może się czegoś dowiem;)
A "jak przyjdzie co do czego" to możemy wam podpowiedzieć, jak przygotować grunt.
A dziękuję :D
OdpowiedzUsuńAle zwróć uwagę, że w Twojej wypowiedzi nie doszukałem się nieprecyzyjności :P
te zdjęcia... po prostu do zjedzenia :)
OdpowiedzUsuńale więcej Rodziców! więcej Rodziców!
Macku!:) Twoja precyzja w dyskusji jest bezcenna, prawda! oj tak! Dla mnie to było i jest bardzo ważne jesli chodzi o Ciebie, drogi.
OdpowiedzUsuńChemii - w tym miejscu, mysle, ze mógłbym to słowo zastpić słowem "proces". W gruncie rzeczy chodzi mi o proces, nad którym mozna w pewnym sensie panować, a w pewnym nie (bo przeciez nie jestesmy w stanie postrzegac na pozimie mikro, a on i tam przebiega - oczywiscie proces chemiczny jest tu tylko pewnym obrazem procesu, który zachodzi na pozimie ralacji międzyludzkich)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDzieńdobry się z Szampaństwem Młodym!:) Dobry pomysł z tą knajpką! U nas z Gosią było domowo i w sumie fajnie, ale zawsze ktoś musiał się namęczyć żeby w ogóle coś było...
OdpowiedzUsuńJa się do tej chemii nieszczęsnej jeszcze odniosę. Ale na samym początku początku powiem, że metafora udana i obrazowa, brawo Paweł! Tylko co do drobiazgów to tak:
- w gwiazdach zachodzi fuzja termojądrowa, prawda, ale nie powstają w niej atomy w żadnym wypadku, a jedynie jądra tychże. W jądrze i koronie gwiazdy jest za ciepło, żeby elektrony, które razem z jądrem tworzą atom, utrzymały się wokół jądra - nie bez powodu mówi się o plazmie gwiezdnej, czyli zupie złożonej z elektronów i jąder atomowych pozbawionych w różnym stopniu elektronów. Jądra atomowe (różne - od helu do żelaza) są produkowane w gwieździe nie tylko z jąder helu. W wyniku tzw. nowej uwalniane są prawie wszystkie znane jądra atomowe i to z nich zbudowana jest nasza planeta. Taki wybuchowy związek miewa też dobre strony jak widać;)
- rozpuszczanie soli w wodzie nie jest reakcją, ale procesem fizycznym (nic się z tą solą nie dzieje, tylko jest rozpuszczana). Dlatego to, co między Wami się dzieje dużo lepiej jest porównywać do chemii, bo wtedy widać konkretne efekty. A proces fizyczny jest całkowicie odwracalny - tę wodę można odparować i znów będzie woda i sól. Szkoda czasu na procesy nie przynoszące zmian...;)
- nad chemią można zapanować (do pewnego stopnia) - od czasu do czasu nawet mi się udaje;) ale zawsze pozostaje element zależny od zbyt wielu zmiennych - panujemy nad wąskim wycinkiem rzeczywistości, bo reszty nie ogarniamy umysłem. Jak między ludźmi. Tylko tam kontrolujemy niepomiernie mniej;)
- procesy chemiczne postrzega się dziś głównie na poziomie mikro:) Inaczej to w ogóle nie ma sensu. Również procesy biochemiczne, jakim w tej chwili podlegamy są nienajgorzej poznane i udokumentowane. Miłość to (też) chemia!:) I pewnie da się ją na różne sposoby monitorować i kontrolować, pytanie tylko - po co?
Cieszę się, że macie takie pozytywne doświadczenia z rodzicami - niesamowicie cenna sprawa i dobra "inwestycja" na potem:)
no właśnie ja też uważam, że nie warto;)
OdpowiedzUsuńale Pawełkowi chodziło o chemię z rodzicami chyba;) ją czasem warto trochę... uregulować.
Marcin-szacun i wielkie dzięki! czemu ja nie miałam takiego nauczyciela chemii w szkole? no czemu?