sobota, 19 lutego 2011

Wybierająca Panna Młoda...

... jest nieznośna.
Nic nie spełnia jej oczekiwań.
Grymasi i lamentuje
nad własną niedopasowaną do kroju sukien figurą.
Każda falbana zdradza jakiś mankament.
Żaden gorset nie jest dla niej wystarczająco ciasny,
by ukryć fałdy i wybrzuszenia.
Życie z wybierającą panną młodą jest ciężkie.
Potrafi wybuchnąć płaczem w dowolnym momencie,
zadręcza wszystkich opowieściami o cekinach
i wymaga od biednego narzeczonego,
aby wiedział jaki kolor kryje się pod nazwą
ekri...

Z Dorotą na szczęście tak źle nie było.
Choć niektóre objawy się jakby sprawdziły...
Nie mniej jednak odyseja po sklepach i salonach
dostarczyła wiele frajdy
i raczej zbyt dużego niż małego wyboru.


















Sytuacja prawdziwie teatralna, możliwość stania się rosyjską baletnicą, lub nimfiastą rybą to niemal fajniejsze niż sama konieczność decyzji.
Równie fajne dialogi i podsłuchane komentarze ze ślubnosalonowej garderoby.

- Dla pani proponuję takie falbany - pani taka młodziutka, trzeba to nieco zamaskować...
- Tu wyjątkowo długi tren, krzyk mody, jeśli mało gości tańczy na weselu to takim trenem można zatuszować, że jest pusty parkiet.
- Ta sukienka przypomina model, jaki w 1995 roku miała na sobie Księżna Diana. oczywiście to nie znaczy, że jak ją pani założy to skończy pani podobnie.
- Suknia z odpinanym dołem - idealna, na ślub w stylu królewskim, na noc poślubną - w pielęgniarskim.

Przedarłszy się przez rady, żurnale i własne niezdecydowanie, udało się:
suknia jest! Jaka? Faaaaaajna!
A Paweł? Paweł wybrał i kupił garnitur łącznie w jakieś... 3 godziny;)

poniedziałek, 14 lutego 2011

tydzień temu: Rodzice-Konfrontacja.

Paweł: Dwie osoby. I dwa światy. Z dwóch domów, dwóch mikro-światów. Nadchodzi moment połączenia. Synteza dwóch zupełnie różnych atomów. Ważniejsze od pytania “Co wyjdzie jako efekt tej syntezy?” jest pytanie “Jak ona przebiega?”.
Jest procesem - który można pozostawić samemu sobie. Jak sól rozpuszczana w wodzie (i na przykład tylko mieszać). Ale - można tez starać się świadomie angażować w przebieg reakcji. Być świadomymi chemii i zapanować nad chemią. Albo nie całkiem chcieć nad nią panować;)

Połączenie dwóch światów - przyszłego męża i żony - to również poznanie się ich rodziców. Kurtuazja i ciepłe słowa powoli, poprzez zdziwienie, emocjonalne pobudzenie, zaangażowanie w szczęście swoich dzieci, przekuwające się w zupełnie nową relację. Trójstronną.
Tworzy się nowy układ, nowe zależności pomiędzy jego elementami. Tka się tkanka społeczna. A dla nas diametralnie zmienia się rzeczywistość.
Kto inny dowodzi, kto inny jest najważniejszą relacją. Stajemy się równoprawnymi partnerami wobec naszych rodziców, bo sami wchodzimy w relację analogiczną do tej, w jakiej oni funkcjonują od dawna.





Dorota: Czy spotkania rodzinne muszą być męczarnią a sztywne konwenanse koniecznie zabierać radość z bliskich relacji?
Wydaje się, że niezależnie od naszych wcześniejszych wyobrażeń, niechęci do przesiadywania przy stole i rodzinnych ceremoniałów, obaw podsycanych pikantnymi opowieściami znajomych o scysjach z rodzicami w trakcie przygotowań ślubnych i popularności dowcipów o teściowej… MOŻE BYĆ INACZEJ.
Było inaczej!
Ku zdziwieniu i pewnej konsternacji naszych rodziców nie w gościnie u jednych lub drugich lecz w miłej włoskiej knajpce – doszło do pierwszego spotkania.
Jesteśmy mile zaskoczeni wzajemną otwartością, zaufaniem i sympatią. Poznajemy naszych rodziców od innej strony i z pobłażliwym zadowoleniem łowimy ich rozanielone spojrzenia zawieszone na nas.
Uczymy się tego, że warto mieć dobre oczekiwania i że różne przedślubne okoliczności mogą być dla nas miłą niespodzianką, błogosławieństwem i okazją do przezywania ważnych rzeczy i budowania głębokich relacji.
Nie obyło się bez wspominania, perorowania, ochów i achów ale taki już urok naszych rodziców! Cieszymy się, że jesteście!

czwartek, 3 lutego 2011

Newsy Początku Lutego!

Koniec stycznia.
Rozjechaliśmy się: Dorota do Szwecji a Paweł do Łodzi!
Każde z nas przywiozło garść inspiracji, odkryć i nowości.
Jedną z nich, przywiezioną ze Szwecji jest to, że...
Mamy Wspaniałą Świadkową!



Początki przyjaźni nie były najłatwiejsze. Ale teraz - jest naprawdę pięknie:)
A przecież - jak prawi wieszcz - nie liczy się to jak się zaczyna a to, jak się kończy. Najlepsze jeszcze przed nami!
Dziękujemy Ola, że z nami będziesz 25 czerwca 2011!