wtorek, 31 maja 2011

Strategia Kolportażu!

Zaproszenia od dawna w ruchu!
Wszystko zaczęło się od chęci by nie było złoceń, zawijasów i kokardek.
Potem były dyskusje o kolorach,
próby złożenia kartki  a4 na cztery,
wybieranie czcionki, 
anielska cierpliwość naszego Grafika-Geniusza (o nim w następnym odcinku:)
i nasze, coraz to nowe, pomysły.
Wszystko po to, by już na kilka tygodni przed ślubem
naszych bliskich zaciekawić, zachęcić
i najszczerzej jak umiemy zapewnić, że ich obecność, będzie dla nas istotna.
Pakowanie do kopert samo w sobie może wydawać się nudne.
A jednak, gdy potem przy ich otwieraniu pojawiają się łzy wzruszenia,
znaki zapytania i okrzyki zachwyconego zdziwienia wśród Naszych Gości
przyzwyczajonych do różyczek, serduszek i złoconych czcionek
- czujemy, że było warto!
Nawet jeśli nasze zdolności logistyczne oraz znajomość Warszawy zostają wystawione na próbę
możemy powiedzieć, że dajemy radę.
Zostaliśmy ekspertami od kolportażu 
i teraz czekamy na oferty pracy w branży akwizytorskiej;)

sobota, 21 maja 2011

urząd cywilnego odroczenia

Dziś w pewnym malowniczo położonym urzędzie
miała zapaść klamka.
Jednak, z powodu roztargnienia i nierozgarnięcia państwa młodych,
które możnaby nazwać
celowym przeoczeniem
(w pewnych momentach jedni przeoczają bardziej, w pewnych inni)
wyrok został
odroczony.

Także przez jakiś czas jeszcze sprawa nazwisk nie
przypieczętowana.
Okres przejściowy wciąż trwa...

sobota, 7 maja 2011

POCHWAŁA ROWERU!

Czymże byłyby ślubne przygotowania bez niego…

Męczącą koniecznością tkwienia w korkach, gdy trzeba pobrać akt chrztu na drugim końcu Warszawy…

Nużącym patrzeniem przez przybrudzoną szybę autobusu wiozącego nas w kierunku urzędu stanu cywilnego.

Prawdziwą udręką własnoręcznego przenoszenia paczki ze świeżo wydrukowanymi zaproszeniami.

Kolejnymi kilogramami nabieranymi przy każdej rodzinno-zaproszeniowej wizycie… Ciężko by było!

A z nim? Jest zupełnie inaczej!
Nieważne są rozkłady jazdy, zieleń Warszawy jakby zieleńsza, wszystko szybciej, przyjemniej, intensywniej.
Wtedy, gdy nie ma dość czasu na zatrzymanie, na to, by pobyć samej lub samemu lub we dwójkę, on właśnie okazuje się prawdziwym sojusznikiem.
Nie straszne mu szlabany i remonty ulic. 
Nie ogranicza rzeczywistości ramą okna lub ścianami tunelu metra – tu widzieć możesz to, co chcesz i tak daleko, jak jesteś w stanie odwrócić głowę.
Pozwala przeskakiwać z porządku w porządek: z chodnika, na ścieżkę w środku parku; z ulicy na plac.
Nie mieści się w tym, co piesze i tym, co zmotoryzowane – jest pomiędzy, zaś jego dewizą jest niezależność i  potrzeba bycia w ruchu. 
Wyprowadza bajecznie ukwieconymi i zadrzewionymi szlakami nad Wisłę, 
odrywa, choć na kilka minut od wiru pracy, rozmów, spotkań – pozwala pomyśleć i doświadczyć miasta inaczej!
To on – prawdziwy, jedyny w swoim rodzaju wehikuł Dobrego-Przedślubnego-Nastroju, który dostarczy energii w chwilach zmęczenia, ochlapie rześką bryzą z kałuży w momencie uśpienia, bezpiecznie dowiezie do domu, gdy nocny autobus właśnie odjechał a następnego ranka ma się próbny makijaż!

Rower!Niezastąpiony!
Specjalnie dla naszych rowerów, ze względu na ich wielkie zasługi i pomoc w naszych przygotowaniach, dedykujemy utwór:



niedziela, 1 maja 2011

MISJA: transmisja.

Jesteśmy zawiedzeni.
Tytuł NAJBARDZIEJ OCZEKIWANEGO ŚLUBU ROKU został już przyznany...
I to jednogłośnie.
W piątek około południa
telefony zamilkły,
facebookowe tablice zaroiły się od zaangażowanych komentarzy
i nawet pani w banku zerkając ukradkiem na ekran telewizora (wystawionego chyba specjalnie na ów dzień)  nie umiała sensownie odpowiedzieć na pytanie o lokatę..

Niby daleko do tej Anglii,
niby nikogo nie obchodzi Jakiś-Tam-Następca-Tronu...

A jednak: śledzenie każdego ruchu,
niezliczone komentarze wokół kreacji, fryzur i zachowań
nie tylko państwa młodych
ale i rozlicznych książąt, księżniczek, dyplomatów, amabasadorów, panien dworu,
królewskich błaznów i innych ludzi wielkiego świata okazały się godną i obfita pożywką dla medialnych rekinów.

Dzieci i gimnazjaliści wpatrzeni na lekcjach angielskiego w ekrany łączące Polskę z Buckingham wzbogacają zasób słów "transmisyjnych", niedawno poznanych, takich jak "szczątki", "kondukt" i "transport zwłok"  o kolejne "najdroższa suknia roku", "diadem", "czytanie z ruchu warg".

Niech śledzą, niech wpatrują się w te ruchy!
Każde dziecko pragnie mieć teraz figurki Kate i Williama w domu.
Barbie i Ken niech się schowają pod szafę!

Kolejna transmisja przed nami. Na dyżurnym placu Warszawy już czekają telebimy.
Bez nich ani rusz.
Jeśli coś nas, Polaków ma zjednoczyć to przecież  telebim.
Jeśli coś ma przykuć uwagę - to właśnie wielki ekran.
Wreszcie - jeśli coś ma być ważne, prawomocne i skuteczne - musi być transmitowane.
Cóż - chyba musimy się zastanowić.... Do czerwca jeszcze trochę czasu...